6 kwietnia 2014

`05.



          


         Kiedy Caesar po długim przywitaniu się ze wszystkimi, zaprasza mnie na scenę, mam wrażenie, że za chwilę umrę ze strachu. Nie żebym bała się wystąpień, ale myśl, że wszyscy będą mnie widzieć i oceniać na podstawie tego, jak wyglądam i co mówię, powoduje, że robi mi się słabo.

         Staram się nie potknąć na scenie, co na szczęście mi się udaje, po czym po witam się z Caesarem i siadamy na fotelach, w który się niemalże zapadam. Składam trzęsące się dłonie na kolanach i uśmiecham się na tyle szczerze, na ile tylko zdenerwowanie mi pomaga.

         – Ginewro, czy mogę ci mówić Ginny? – pyta na samym początku.

         – Oczywiście panie Flickerman – odpowiadam, na co on wybucha śmiechem.

         – Proszę, mów mi Caesar. – Kiedy kiwam głową, kontynuuje: – Muszę ci powiedzieć, że wyglądasz dzisiaj olśniewająco! Prawda, że olśniewa? – krzyczy do ludzi zgromadzonych przed sceną.

         Tłum wydaje z siebie krzyk aprobaty, co nieco mnie motywuje do rozmowy.

         – Dziękuję Caesarze, pierwszy raz słyszę taki komplement.

         Mówiąc to, nawet nie chcę myśleć o Harrym. Bo tak prawdę mówiąc, to słyszałam podobne słowa kilka lat temu, na ślubie Billy`ego i Fleur. A teraz nie ma ani Billa, ani Fleur, ani Harry`ego i nie ma nikogo, kto zdołałby mi pomóc.       

         Caesar się uśmiecha do mnie i mówi:

         – Nie ma sprawy, słoneczko. Ale powróćmy do tematu Igrzysk. – Przerywa, aby stworzyć pozorny efekt dramaturgii. – Jak oceniasz swoje szanse na zwycięstwo w pierwszych Głodowych Igrzyskach?

         Mam ogromną chęć powiedzieć wszystko, co o tym myślę, ale zauważając wśród tłumu błagalny wzrok Syriusza, abym nawet nie próbowała tego robić, zmieniam zdanie.

         – Czuję, że zostałam dobrze wyszkolona. To, jak mi pójdzie na arenie, zależy głównie od szczęścia, a nie umiejętności. Przecież nie mogłam przygotować się na wszystko w ciągu kilku dni.

         Caesar kiwa głową ze zrozumieniem i przyznaje mi rację. Syriusz też mi pokazuje kciuki w geście aprobaty.

         Jakoś wybrnęłaś, słonko, mówi mi jego mina, co przyjmuję z ulgą. Zostaje mi zaledwie półtorej minuty.

         – Mądre słowa, Ginny. A może powiesz nam w sekrecie, czy zamierzasz wchodzić z kimś w sojusz?

         Właśnie stałam się winna Syriuszowi butelkę Ognistej w podzięce za przygotowanie mnie na takie pytania. W osobistym mniemaniu Caesara nam w sekrecie oznaczało wygadanie wszystkim w Panem i pewnie Zjednoczonym Królestwie mojej taktyki. Zresztą, którą mam prawie opracowaną w głowie i, nawiasem mówiąc, nie jest w pełni zgodna z ostrzeżeniami Syriusza.

         – To jest niespodzianka. – Uśmiecham się tajemniczo do Caesara, a potem do publiczności. – A niespodzianki są tylko wtedy, gdy nikt o nich nie wie.

         O nie, nie będę tańczyć tak, jak mi zagrasz.

         Caesar chce mi zadać jeszcze jedno pytanie, albo zaprotestować, ale nagle zostaję wybawiona dzwonkiem, obwieszczającym koniec mojego czasu.

         – No cóż, Ginny, szkoda, że nie możemy dłużej porozmawiać, ale twój czas się skończył. – Mówi z udawanym smutkiem. Mam przeczucie, że nie zamierza ze mną skończyć. – Panie i panowie, oto trybutka z Gryffindoru, Ginewra Weasley!



***



         Gdy Ron jako ostatni z Gryfonów schodzi ze sceny, jego mina wyraża wszystko, co kilkanaście minut temu myślałam o Flickermanie. Ze wszystkimi, oprócz, oczywiście, Lavender, która od razu mówi, że jest stuprocentowo pewna, że wygra, postępuje podobnie. Na szczęście byliśmy na to całkowicie przygotowani, dlatego nie wyciąga od nas niczego wartościowego. Uznaję w myślach, że dzięki tym cennym radom, być może jedno z nas zwycięży.

         Resztę wywiadów oglądam z czystej ciekawości. Większość z trybutów wygląda, jakby miała zemdleć ze strachu, ale są tacy, którzy są aż zbyt pewni siebie. Trybuci z Jedynki i Dwójki nie tylko wyglądają, ale zachowują się na Zawodowców. Dziewczyna z Piątki jest niegodna zaufania, dlatego zapisuję sobie w pamięci, aby unikać jej jak ognia. Twila próbuje zauroczyć Caesara, co jej się udaje, ale pogrąża się w pytaniu o jej najlepsze strony.

Cholibka, ona nie przeżyje pod Rogiem, panikuję, kiedy mówi o swojej umiejętności zakładania pułapek.

Druga z dwunastolatek jest trochę rozważniejsza i sprawnie i mądrze odpowiada na jego pytania, unikając wszystkiego, co ma zawiązek z Rzezią i zwycięstwem w Igrzyskach.

Jednak to nie Rue i trybuci z Jedynki i Dwójki zaskakują najbardziej, a trybuci z Dwunastki.

Otwieram oczy ze zdziwienia, kiedy suknia Katniss staje w ogniu. To jest niesamowite i całkiem oryginalne.

Najbardziej jednak zaskoczył mnie Peeta. Ten sam, z którym miałam okazję porozmawiać podczas treningu. Ten sam, który dołączył do Zawodowców. A od wyznania miłości do Katniss, także ten sam, który stał się jednym z nieszczęśliwych kochanków z Dwunastego Dystryktu.

Nie potrafię określić, dlaczego to zrobił. Ale w jego oczach widziałam to samo, co rok temu w oczach Harry`ego, kiedy poszedł do tego cholernego lasu, z którego już nie wrócił żywy. Peeta jest gotowy oddać życie, aby Katniss wróciła do domu żywa.

W takim razie, dlaczego dołączył do Zawodowców?



***

Natychmiast po powrocie do Centrum Szkoleniowego w podłym nastroju, zrzucam z siebie suknię, kładąc ją na łóżku. Zmywam z siebie to wszystko, co przez prawie godzinę nakładała moja ekipa przygotowawcza i wkładam na siebie ciemnozieloną koszulę bez rękawów i czarne spodnie.

         Mimo tego, że mam ogromną ochotę zakopać się pod toną pierza i zasnąć tak na kilka dni, decyduję się spotkać z Davidem, tak, jak mu obiecałam.

         Siedemnaste piętro w Centrum Szkoleniowym jest puste. Tylko gdzieniegdzie walają się pudła i nieużywane meble. Jeśli mogę wierzyć Tonks, to my mieliśmy na nim mieszkać, dopóki kilka miesięcy temu nie został zniszczony Dystrykt Trzynasty. Od tamtej pory stał się magazynem na zbędne rzeczy.

         David tam stoi, oparty o barierkę, spoglądając na świętujących Kapitolińczyków. Staję obok niego bez słowa i przyglądam się zabawie. Zupełnie nie rozumiem ich radości z tego, że w ciągu najbliższych trzech tygodni aż czterdzieści sześć osób wróci w trumnach do domu. Coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że stali się cyborgami bez kręgosłupa moralnego.

         – A ty nie chcesz się bawić z nimi? – pytam z sarkazmem w głosie. – Przecież jutro zacznie się prawdziwa zabawa!

         Brunet zerka na mnie z uniesionymi brwiami i kręci głową.

         – Wiesz, jakoś rozlew krwi mnie nie interesuje – odpowiada. – I zupełnie nie podoba mi się w tym wszystkim, że ty też tam będziesz.

         Zdezorientowana patrzę na niego, ale w środku odnoszę wrażenie czegoś, czego brakowało mi od bardzo dawna. Ktoś po prostu się o mnie martwił.

         – Boję się, że już stamtąd nie wrócisz – kontynuuje, a ja zamieram. Nie myślałam, że ktokolwiek się boi o mnie i to, czy przeżyję. – Chcę, żebyś wiedziała, że odkąd cię zobaczyłem w czasie Dożynek, byłem pewny, że nie poddasz się tak łatwo.

         – Dlatego tutaj się spotkaliśmy? – pytam, a on kiwa głową i dodaje nieco nieśmiało:

         – No, może jest jeszcze coś. – Nawet nie wiem, w którym momencie wplata dłoń w moje włosy i mnie całuje.

         Nie pozostaję mu wdzięczna, dlatego pod wpływem impulsu zarzucam mu ręce na szyję i staję na palcach. W tej sytuacji niewysoki wzrost działa na moją niekorzyść, ale David na to także znajduje sposób. Na chwilę odrywa rękę od moich włosów, abym mogła spleść nogi na jego biodrach. Opiera mnie plecami o chłodną ścianę, a mi powraca trzeźwe myślenie. Co ja właśnie, do jasnej cholery, robię?

         Wyrywam się z ramion chłopaka i stawiam nogi na twardym podłożu. Czuję się jeszcze bardziej podle, niż po wywiadach. Mimo że Harry nie żyje od roku, mam straszne wyrzuty sumienia. Wiem, że straciłam świadomość zaledwie na chwilę, ale w tej sytuacji byłam nie fair wobec obojga.

         – Coś się stało? – pyta zagubiony, a ja mam największą chęć zniknąć.

         – Nie, nic – kłamię, patrząc mu w oczy. – Po prostu źle się czuję.

         … bo właśnie całowałam się z chłopakiem, którego znam zaledwie kilka godzin i jednocześnie zdradziłam swojego już nie żyjącego chłopaka, dopowiedziałam w myślach, ale brzmi to tak okropnie żenująco, że przez moment chcę jutro zginąć przy pierwszej potyczce.

         Lecz David nie dostrzega mojego stanu emocjonalnego, bo mówi:

         – Wybacz, nie powinienem był cię tu zabierać. Wracaj już do łóżka – instruuje mnie, a po chwili zamyślenia dopowiada: – I niech od jutra los ci sprzyja.



***



         Na moje nieszczęście to nie jest koniec tego, co czeka mnie tego dnia. Mając nadzieję, że uda mi się ominąć Syriusza i Tonks i pytania o to, co robiłam na balkonie Centrum Szkoleniowego, trafiam na nich oglądających w ciszy końcówkę powtórki z wywiadów. Postanawiam poczekać w ukryciu, dopóki nie znikną w swoich pokojach.

         Kiedy ekran gaśnie, Tonks się odzywa:

         – W najgorszych koszmarach nie przypuszczałam, że zrobią coś takiego.

         Przysuwam się bliżej krańca ściany, aby ich usłyszeć. Czyżby nasi mentorzy mieli przed nami tajemnice?

         – Zasady jasno mówią: żadnych różdżek. Ale widocznie nie chcą nawet grać według własnych zasad – odpowiada jej Syriusz ze smutkiem.

         Chwila, czy oni mówili to naprawdę? Na arenie będą różdżki?

         – Rozmawiałam o tym z Remusem. On twierdzi, że zrobili tak, bo chcą mieć lepszą oglądalność. Ale dlaczego różdżkę ma mieć jedynie Lavender?

         Ostatnią rzeczą, którą pamiętam, jest myśl, że w tej grze od zawsze miał być tylko jeden zwycięzca. 
          I to nie miałam być ja.

 _______________
 * w wolnym tłumaczeniu oznacza on : "Bycie wrażliwym jest najpotrzebniejsze, gdy zamierzasz się naprawdę rozpaść." 

  ***
Pamiętacie, że pisałam, że różdżek nie będzie, bo to nie fair? Kłamałam, w końcu Igrzyska nie są sprawiedliwe. Mam nadzieję że mnie nie zabijecie (a przynajmniej do areny, czyli następnego rozdziału;_;). 
Dlaczego nie wcześniej? Bo znowu mam zagrożenie z włoskiego (chyba się już powtarzam;_;), a ostatni sprawdzian mam przed świętami i nie chcę pisać poprawki w sierpniu, dlatego do matur raczej się nic nie pojawi. Ale pocieszam - szóstka będzie już ostatnim przed areną, a nawet być może igrzyska się już zaczną:D
Pozdrawiam:)





13 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział :) Sprytnie wymyśliłaś z tymi różdżkami skarbie. Podoba mi się :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz (no i pochwałę za pomysł) i pozdrawiam:)

      Usuń
  2. NIEEEEE wszystko przypomina mi o maturach, a mnie już chce się tylko płakać ;_;
    Ale dobra, miałam skomentować przedwczoraj, ale wygrzebałam gdzieś dawno zaginioną książkę i tak się do niej przypięłam, że nawet nie wiem kiedy, a cały dzień mi koło nosa przeleciał, a jak się wczoraj już zebrałam do pisania to kolega wpadł ;_; Także jestem dopiero dziś.
    więc tak, po pierwsze i najważniejsze, to to z różdżką tylko dla Lavender to była świetna zagrywka, bo - tak jak mówisz - życie nie jest fair, a już na pewno Igrzyska nie są fair. Ja to kupuję w całości i muszę pogratulować, bo wywołałaś we mnie takie właśnie uczucie, jakie wywołują niektóre książki/filmy - miałam ochotę rzucić czytanie w cholerę i naprawdę walnąć sobie w łeb, bo to, pomimo, że tak niesprawiedliwe, to jest takie jakby... prawdopodobne? Mam na myśli to, że GDYBY to się działo naprawdę, to daję sobie głowę uciąć, że to naprawdę mogłoby się wydarzyć. A i w normalnym życiu przecież nierzadko tak jest - że zwycięzca jest z góry ustalony i nikt nic na to poradzić nie może. Wiadomo, że to nie zakrawa o sprawy takiej wagi, ale czy tak się nie dzieje? Życie, niestety, jest okrutne. Albo nie - ludzie są. I nic się na to nie poradzi. Ehh, ależ mi się na filozofię zebrało... :)
    Dobra, dalej - bardzo współczuję Ginny, a jednocześnie podoba mi się wątek jej wyrzutów sumienia przez wzgląd na Harry'ego. Ja sama nie wiem, jak bym się zachowała w jej sytuacji, ale mam w głowie obraz dwóch możliwości, w zależności od charakteru ludzi (oczywiście, nie mówię, że istnieją TYLKO takie dwie możliwości, ale skrajności są najbardziej charakterystyczne) - pierwsza to zachowanie dokładnie takie jak Ginny - rozpamiętywanie i wyrzuty sumienia, a druga, skrajna to - "takie jest życie - to strasznie, że tak się stało, ale trzeba żyć dalej" - wiem, że to średnio ma sens z tekstem, ale chciałam tylko powiedzieć, że skłoniłaś mnie teraz do rozmyślań nad innymi postawami w podobnej sytuacji... AHHH, A JA MAM DZISIAJ KORKI Z CHEMII I 5 MATUR DO ZROBIENIA D: No, już to widzę, jak się nad tym skupię XD Ale żeby nie było, że gadam tylko o swoich przemyśleniach, ale o tekście to nic nie powiem, to szczerze mówiąc, mam nadzieję, że Ginny w końcu pogodzi się ze śmiercią Harry'ego, i nie mówię tego w żaden sposób złośliwie - po prostu naprawdę jej tego życzę, bo i tak przed nią masa problemów i gdyby jej ulżyło chociaż w tej jednej kwestii, to na pewno byłoby jej łatwiej. Ale życie nie jest proste, jak już stwierdziłyśmy.
    Znalazłam dwie takie rzeczy:
    "dopóki kilka miesięcy temu nie został zniszczony Dystrykt Trzynasty." -> Wiesz co, przyznam się, że nie pamiętam, czy pisałaś tu coś na ten temat, a naprawdę nie mam czasu, żeby przejrzeć jeszcze raz poprzednie rozdziały, choć bym chciała - chodzi mi o to, że Igrzyska chyba, o ile dobrze pamiętam, bo ostatnio czytałam 3 lata temu, zaczęły się właśnie po powstaniu w Trzynastce? Więc to by było 74 lata temu, a nie parę miesięcy, - chyba, że faktycznie mi umknęło, że pisałaś, że to PIERWSZE igrzyska (bo coś mi się kojarzy, że mogło to tak być, ale głowy nie dam). Anyway, jak się czepiam niepotrzebnie, to zwracam honor i przepraszam za zawracanie tyłka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, i zapomniałam o rozmowie z Caesarem - no jak babcię kocham, jak niektórzy mogą być tacy głupi, żeby mówić w telewizji o swojej taktyce? To nie jest absolutnie czepianie się Ciebie - Tobie się tylko pochwała za to należy, bo naprawdę niektórzy faktycznie SĄ tacy głupi i to jest dla mnie tragiczne. Ahhh nienawidzę głupich ludzi. Nie powinnam tak mówić, bo to naprawdę nieładnie, ale kurna, nic mnie tak u ludzi nie doprowadza do szału jak głupota.
      Dobra, podsumowując, to rozdział był bardzo dobry jak zawsze :D Błędów zero, a przynajmniej ja nic nie znalazłam, a tym razem naprawdę szukałam! Więc jak są, a ja ich nie znalazłam to teraz wyjdzie na to, że jestem ślepa XD No ale dobra - zacieram już rączki z myślą o arenie :D Tak, wiem, zła ja, ale czekam aż krew się poleje :D
      Bardzo, bardzo mi się podobało - i chyba to widać po komentarzu :) - więc pozostaje mi życzyć weny i żeby Ci się jak najlepiej w szkole z tym włoskim i wszystkim innym poukładało :)
      Pozdrawiam <3
      Freyja
      PS. No i patrz, tu też już przestaję się mieścić w limicie XD

      Usuń
    2. Święta mnie uratowały i dlatego "tylko" 8 dni spóźnienia, więc opóźnienie od niedawna to moje drugie imię.;__;
      Masz rację - Igrzyska nigdy nie były fair i pewnie nie będą, a przynajmniej w moim wydaniu, bo tak dla zasady lubię być złośliwa, a zamiast wyżywać się na ludziach, robię to w opowiadaniu. Chciałam też pokazać, że ci najgorsi mają łatwiejsze, jak w tym przypadku Lavender.
      Nie wiem, w którym momencie napisałam ten fragment, ale mogę go nazwać porażką. Nie nadaję się do pisania romansów, dlatego zostawiam to osobom z wrażliwością większą od przeciętnej kłody - bo taki poziom reprezentuję. Dobra, dosyć narzekania - wracam na ziemię. Gin kiedyś pewnie się pogodzi z tym, co się stało - Igrzyska, bitwa itd., ale będzie musiało minąć trochę czasu, a do tej pory zginie kilku trybutów (dobra, kilkunastu :D). W każdym razie w końcu sobie to uświadomi, ale czy sobie z tym poradzi? Tego nie wiem nawet ja, ale... zobaczę:)
      To są pierwsze Igrzyska w ogóle, ale nie dziwię się, że tak myślisz... strasznie zamieszałam z tym, a nie chcę już tego odkręcać. Chyba za dużo bym narobiła zamieszania;_;
      Nigdy nie znalazłam opowiadania (albo zwyczajnie nie umiem szukać) do THG, w którym KTOKOLWIEK się wygadał co do swojej taktyki. A ktoś przecież mógł zwyczajnie żyć w niewiedzy, że czegoś takiego się nie robi, a potem robić najgłupsze błędy rodem z najtoporniejszych horrorów (chyba dlatego lubię je tylko w postaci książek:))
      Ja też nie mogę się doczekać Rzezi i przez całe święta będę żyć tylko tym, a tym bardziej, że ostatnio czepiłam się okropnie dobrej książki, gdzie ludzie umierają w setkach. Mam nadzieję, że to się jakoś przełoży na szybkość pisania obu opowiadań:)
      Dziękuję za komentarz (i życzenia^^)
      Również pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Być może Gin tak zrobi, ale na to trzeba będzie jeszcze poczekać:)
    Wszystko już jest w odpowiedniej zakładce, trzeba tylko trochę przescrolować.
    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, właśnie przeczytałam Twoje opowiadanie i jestem pod wrażeniem. Uważam, że połączenie Igrzysk i Harrego Pottera to genialny pomysł :D Nisko się kłaniam.
    Nigdy nie byłam wielką fanką Ginny, ale tutaj naprawdę ją lubię<3
    Zawsze byłam ciekawa, co by się stało, gdyby Voldemort wygrał. Wybicie wszystkich przyjaciół i znajomych Pottera od razu, byłoby raczej nudne, dużo ciekawiej jest urządzić Igrzyska ;D
    Co do rozdziału, moim zdaniem był świetny <3
    Ceasar próbujący wyciągnąć z trybutów taktykę... No, i Ginny + David. Mam nadzieję, że jeśli dziewczyna przeżyje, to pozbiera się po śmierci Harrego.
    I Lavender. Z różdżką. To chyba będzie największa rzeź niewiniątek, jaką widział świat... D: Niech ktoś zabierze tej psychopatce różdżkę! >-<
    Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej. Jak będzie wyglądać arena? A może po prostu zamkną ich wszystkich w jakiejś niedużej przestrzeni z Lavender?
    Pozdrawiam i życzę weny (ale przede wszystkim czasu i powodzenia na maturze)
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog i bardzo fajny pomysł na historię
    Zapraszam też na swojego: http://percabeth-if-one-must-die-tonight.blogspot.com/
    Jeśli lubisz Percy'ego Jacksona XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Fajny blog :)
    Ja też zapraszam na swojego bloga: http://every-picture-create-a-history.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny rozdział, trochę pokręcony, ale mimo wszystko jestem pełna uznania, że tak idealnie przeplatasz świat Hogwardzki z tym Kapitolińskim. Fajnie ci to idzie.
    Spodziewałam się, że Ginny będzie bardziej niestała, to znaczy, że będzie podchodziła do tego wszystkiego w ogromnymi emocjami, w końcu będzie walczyć na śmierć i życie z ludźmi których zna, również z własnym bratem, a ty zrobiłaś całkiem odwrotnie, ona wręcz jest pozbawiona jakichkolwiek emocji, a jeśli już jakieś odczuwa, to w pełni nad nimi panuje, przynajmniej zazwyczaj. Jeszcze nie wiem, czy to dobrze dla jej postaci, czy źle.
    I jeszcze jedno, coraz bardziej intryguje mnie David :)
    Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny blog ;) czekam na ciąg dalszy :d

    OdpowiedzUsuń
  9. Wczoraj zacząłem czytać.
    Nie żałuję tego.
    Co prawda, jest kilka niejasności i błędów (trzynastka była zniszczona ponad kilka miesięcy przed igrzyskami)
    Będę czekał z niecierpliwością na kolejny rozdział.. mistrzyni.
    ~Baron Jakub Arald von Lauenburg twój pan i władca

    OdpowiedzUsuń
  10. genialny rozdział :33 jestem pod wrażeniem twojego opowiadania i cieszę się ze piszesz z perspektywy Ginny nie Hermiony bo Herma mi się już trochę przejadła xD
    jedno zastrzeżenie;) mogłabyś dodać na początku jakiegoś rozdziału czy gdzieś tam zdjęcie Davida? ;d bardzoo bym prosiła;3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz:)