Po raz kolejny, przeklinając całą technologię w Kapitolu, wyjeżdżam windą na szesnaste piętro. Kiedy wreszcie jestem na swoim piętrze, oddycham z ulgą. Jak na jeden dzień zupełnie wystarczy mi przeżyć, takich jak jeżdżenie tym mugolskim ustrojstwem w górę i w dół. Widocznie mieszkanie tutaj do końca życia
byłoby dla mnie jeszcze cięższe niż igrzyska.
byłoby dla mnie jeszcze cięższe niż igrzyska.
Gdy zjawiam się w pomieszczeniu, w
którym znajduje się ogromny ekran, wszyscy przerywają rozmowy i obserwują mnie
z zaciekawieniem. Zaczynam się obawiać, że mnie nie poznali, ale na Merlina,
przecież tylko zmieniłam kolor włosów!
– Ginny, wyglądasz świetnie! – Odzywa
się w końcu Tonks, a reszta przyznaje jej rację.
Zanim
reaguję na pochwały ku mojej stylistce, słyszymy hymn Panem i zwracamy oczy w
stronę ekranu. Gdy hymn milknie, flaga Panem znika, a wszyscy obserwują z
zaciekawieniem Caesara Flickermana w towarzystwie Claudiusa Templesmitha. Tak przynajmniej
się przedstawiają. Nie wiem, dlaczego, ale przypominają mi trochę błaznów swoim
niecodziennym, jeśli nie liczyć tego, że znajdowaliśmy się w Kapitolu, gdzie
wszyscy są tak ucharakteryzowani, wyglądem.
Claudius
może nie jest aż tak niecodzienny, że tak się wyrażę, w stosunku do Caesara,
który aktualnie ma niebieskie włosy i niezwykle pasujący do nich garnitur, ale fakt
pozostawał faktem, że nigdy nie spotkałam kogoś takiego. Claudius był nieco
bardziej wytworny w siwej, niemalże białej peruce, przypominającą trochę czasy
sprzed mugolskiej rewolucji francuskiej, o której kiedyś opowiadał mi ojciec.
–
A oto wyniki prezentacji naszych tegorocznych trybutów! – powiedział z
entuzjazmem w tubalnym głosie Templesmith. – Zacznijmy najpierw od naszych
brytyjskich reprezentantów.
Za
każdym razem, kiedy widzimy swoje twarze, wstrzymujemy oddech, oczekując na
wynik. Wszyscy wiemy, że te wyniki są ważne dla nas, aby przeżyć na arenie.
Tylko dzięki dzisiejszym prezentacjom i jutrzejszym wywiadom, możemy znaleźć
sponsorów, którzy mogą nawet uratować nas z najgorszych opresji.
Okazuje
się, że Neville, Ron i Colin zdobyli siódemki. Nie dziwi mnie to, skoro wszyscy
walczyli w Bitwie o Hogwart. Jednak jest to marne pocieszenie, bo większość
trybutów walczyło rok temu przeciwko Voldemortowi. Lavender, ku zdziwieniu
zarówno moim, jak i reszty znajdujących się w pokoju, dostaje pełne jedenaście
punktów. Tym bardziej jest to zadziwiające, gdyż nie widziałam jej ani razu
podczas szkoleń, pomimo wymaganego przynajmniej jednego zaliczonego treningu.
Coraz bardziej zaczynam się obawiać, że stała się wilkołakiem, co naprawdę
zmniejsza nasze szanse do zera.
Hermiona
otrzymuje piątkę, co wygląda naprawdę słabo, tak samo jak jej uśmiech, który mi
posyła, aby dodać mi otuchy przed moją oceną.
–
Ginevra Weasley otrzymuje… – Claudius robi pauzę, by po chwili powiedzieć: –
Dziewięć punktów!
Wzdycham
z ulgą. Naprawdę mogło być gorzej, a ocena nieco dodała mi otuchy i podsyciła
chęć przetrwania na arenie. Mimo tego, jednak muszę nieźle się wysilić na
zwykły uśmiech, bo zwykła cyfra nie daje mi stuprocentowej pewności, że
przeżyję.
Luna
dostała zaledwie trójkę, co praktycznie ją skreśla na samym początku zresztą
tak samo, jak moją sojuszniczkę – Twilę, która otrzymała identyczną ocenę.
Jakoś nie mogę uwierzyć, ba, nie chcę
uwierzyć, że tylko jedno z naszej dwudziestki czwórki może przeżyć. To jest
dla mnie zupełnie nierealne.
Po
ogłoszeniu wyników prezentacji, stwierdzam, że oprócz Lavender jest tylko jedna
osoba z identycznie wysokim wynikiem. Katniss Everdeen, ta sama, która zgłosiła
się za swoją siostrę. Nie wiem i raczej nie chcę wiedzieć, co zrobiła, ale
musiała przebić wszystkie umiejętności pozostałych trybutów na głowę. Zawodowcy
jej tak łatwo nie odpuszczą.
Zanim
wszyscy znikamy w naszych pokojach, Syriusz i Tonks informują nas, co do
jutrzejszego dnia i naszych wywiadów.
Wtedy sobie uświadamiam, że do wyjścia na arenę zostało nam dwa dni. Za
dwa dni każdy z nas może zginąć w pierwszej lepszej potyczce. Wszyscy znowu
zaczniemy walkę, lecz tym razem nie będziemy działać razem. Każdy z nas zaczął
działać na własną rękę. W dniu, w którym obiecaliśmy sobie, że nie stworzymy ze
sobą sojuszu (nie licząc Rona i Hermiony, którzy zastrzegli od razu, że będą
działać razem), ale także, że nie będziemy się zabijać nawzajem, duch domu
Godryka Gryffindora prawdopodobnie umarł na zawsze.
***
W
dniu prezentacji rano zwlekam się z łóżka i od razu wchodzę pod lodowaty
prysznic. Po raz pierwszy nie pachnę cytrynami, co już powoli zaczynało mnie
irytować. Najpierw czeka mnie lekcja pod tytułem „Jak rozmawiać z Flickermanem
i nie wypaplać wszystkiego”, jak nazwał to wczoraj Syriusz, a potem nauka
chodzenia w obcasach i tego, jak powinnam się zachowywać podczas wywiadu, razem
z Tonks.
–
Wiesz dobrze, że Caesar będzie chciał wyciągnąć z ciebie wszystko, w tym także
twoją taktykę i twoje słabości – zaczyna, a ja potwierdzam. – Pod żadnym
pozorem nie odpowiadaj mu na tego typu pytania jednoznacznie, rozumiesz?
–
Rozumiem, ale w takim razie, jak mam mu odpowiadać? – pytam, czując, że podczas
wywiadu najzwyczajniej umrę ze strachu.
–
Właśnie dlatego tutaj jesteś, słonko – stwierdza z uśmiechem. – Musisz się
nauczyć jak odpowiadać wymijająco na jego pytania. Dobra, zacznijmy: Jak
zamierzasz przeżyć rzeź pod Rogiem?
Spoglądam
na Syriusza pytającym wzrokiem. O jaką rzeź mu chodzi? I co to jest ten Róg?
–
Wybacz, ale chyba nie do końca rozumiem. O co chodzi z Rogiem? – pytam, jeszcze
nie wiedząc, co się święci.
Syriusz
uderza się otwartą dłonią w czoło i mamrocze:
–
Cholera jasna, zapomniałem wam o tym powiedzieć. – Po czym dodaje nieco
głośniej: – To, co teraz powiem, jest kluczem do waszego przetrwania na arenie.
Pośrodku areny będzie znajdował się Róg Obfitości, który będzie zawierał
wszystko: od apteczek, przez broń, po liny, śpiwory i rzeczy, które pomogą ci
przeżyć. Jednak kategorycznie wam zabraniam w ogóle tam podchodzić. Najlepiej uciec
w głąb areny i tam zaszyć się w jakimś bezpiecznym miejscu. Organizatorzy nie
pozwolą wam zginąć z głodu, bo wtedy nie byłoby…
–
…widowiska – kończę za niego i układam sobie wszystkie informacje w głowie.
Zasada numer cztery:
Pod groźbą śmierci nie zbliżaj się do Rogu.
Następnie
uczę się, jak unikać ujawnienia wszystkiego przy okazji wywiadu i jednocześnie
nie skazać się na śmierć z ręki Zawodowców, którzy zabiją każdą osobę, która
może zagrozić ich wygranej.
Kiedy
myślałam, że lekcja z Syriuszem będzie męką, to teraz muszę zwrócić mu honor, gdy
po tym, padłam ledwo żywa i z okropnie bolącymi nogami na łóżko, obiecałam
sobie, że dzisiejszy wieczór będzie ostatnim, podczas którego włożę te
przeklęte szpilki. Jednak, kiedy jeszcze dobrze nie zdążam nacieszyć się ulgą,
przychodzi Lernox i prowadzi mnie do Centrum Odnowy.
–Do
twojego wywiadu pozostało jeszcze dwie godziny, to bardzo mało – twierdzi,
wchodząc do sali, gdzie czeka na mnie moja ekipa przygotowawcza.
Na
szczęście obywa się bez wyrywania woskiem wszystkich włosków na moim ciele i
smarowania wszystkimi, dość nieprzyjemnymi w zapachu, papkami. Jednak ponowne
doprowadzenie mnie do ”stanu zero” zajmuje im prawie godzinę.
Kiedy przychodzi Lernox z sukienką na
wywiad, nie jest sama. Obok niej staje niewiele starszy ode mnie chłopak. Od
razu zyskuje moją sympatię, pomimo tego, że nie wiem, dlaczego tu jest i w
jakim celu moja stylistka go przyprowadziła.
– Ginny – zaczyna Lernox, wskazując
wolną dłonią na brązowowłosego chłopaka. – To jest David, mój syn. Od
następnych igrzysk będzie także stylistą i chciał zobaczyć jak to wszystko
wygląda „od kuchni”, że tak się wyrażę.
Aha. Więc dlatego tutaj jest. Aby przyuczyć
się do przystrajania kolejnych rzeszy trybutów, którzy zapewne zginą na arenie.
A już miałam nadzieję, że jest normalny.
– Muszę ci powiedzieć, że twoją
dzisiejszą suknię właśnie zaprojektował David – mówi, podnosząc wieszak
przykryty materiałem. – Jest rewelacyjna!
Spoglądam na Davida, który wbija wzrok
w podłogę, co chwila patrząc na moją zdumioną minę. To zdumienie bardziej
wynika z tego, że nie mogę uwierzyć, że ktoś zrobił coś dla mnie sam z siebie.
To jest naprawdę… miłe.
Lernox podaje mi sukienkę i każe mi się
w nią przebrać. Kiedy przebieram się, zauważam, że moja stylistka miała
całkowitą rację: sukienka jest niesamowita. Przód sukni wygląda dość niepozornie,
za to tył odsłania niemalże całe plecy i ramiona. Jedynym elementem, który ją
trzyma, to wstążka, która wiążę na szyi. Dół ciągnie się do samej ziemi, dzięki
czemu nikt nie zauważy, jak kaleczę umiejętność chodzenia na obcasach. Wszystko
jest utrzymane w ciemnym odcieniu fioletowego, co mnie najbardziej zachwyciło,
bo nigdy nie widziałam tak ciekawego koloru.
Kiedy w końcu wychodzę, w pomieszczeniu
stoi sam David. Patrzy na mnie z dozą zaciekawienia i niedowierzania. Widocznie
sam się nie spodziewał takiego efektu.
– Odkąd cię zobaczyłem w czasie dożynek,
bardzo chciałem zaprojektować coś dla ciebie – mówi, zalewając się szkarłatnym
rumieńcem.
–
Dziękuję – mówię cicho, ale cisza w sali powoduje, że jeszcze przez chwilę roznosi
się echo moich słów.
– Nie ma sprawy – stwierdza, po czym
zastanawia się przez chwilę i dodaje: – Może spotkamy się na najwyższym piętrze
Centrum Szkoleniowego dzisiaj po wywiadach?
– Jasne – odpowiadam bez namysłu i
razem wychodzimy z sali.
Na końcu zajmuje się mną ekipa
przygotowawcza, która robi ostatnie poprawki co do mojego wyglądu i w efekcie
ląduję za kulisami gotowa do wywiadu.
I
niech los mi w końcu sprzyja, pomyślałam, zanim Caesar Flickerman wyszedł
na scenę.
***
Rozdział niepoprawiony, bo za pół godziny znowu wyjeżdżam z domu, musiałam coś napisać. W następny weekend poprawię z ewentualnych błędów.
Zastrzegam, nie usuwam i nie zawieszam bloga. Po prostu nie miałam czasu i weny na kontynuowanie bloga, ale już wróciłam, nie wiem na jak długo, ale postaram się nie zawalić.
Pozdrawiam:)
Cieszę się, że w końcu jest rozdział!
OdpowiedzUsuńI jest on cudowny!
Pozdrawiam!
Dziękuję:3
Usuńsuper, że nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńtylko nie zabij za wcześnie Luny, to jedna z moich ulubionych postaci :)
Spróbuję nie zabić Luny za wcześnie (też ją lubię *_*), a nawet postaram się o coś naprawdę wielkiego dla niej:)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam:3
Mocno spóźniona, ale jestem :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest prześwietny pod względem technicznym - wiesz, że nie zauważyłam tam nawet pół błędu? Nic. Totalnie nic. Co więcej, stylistycznie on jest tak ładny, jak żaden inny przed nim. Propsy :D
Fabularnie, to wiadomo - smutno mi się robi za każdym razem, jak czytam coś na tym blogu. Przygnębiają mnie Igrzyska, przygnębia mnie przyszłość Ginny i wszystkich innych postaci, które tak strasznie lubię. To wcale nie znaczy, że coś jest nie tak - przeciwnie, bo chyba właśnie o wywołanie takich emocji chodzi, prawda? Z resztą w ogóle, ja jestem patentowaną masochistką i naprawdę takie dołujące odrobinę historie sprawiają mi przyjemność, ot co.
Hejtuję Lavender. Bo mogę. A tak poważnie, to nigdy jej nie lubiłam, a Ty z przytępej, rozchichotanej dziewczynki stworzyłaś tu potencjalnego potwora. Gratuluję, bo zrobiłaś z niej interesującą postać.
I w ogóle podobał mi się ten fragmencik o tym, jak to umarł duch domu Gryffindora. Smutny, ale jakże prawdziwy.
Aaaaaagh, przez Ciebie mam teraz ochotę na nowo zrobić sobie krzywdę na serduszku czytaniem Metra 2033. Znaczy, to nie ma nic wspólnego ani z Igrzyskami, ani z Potterem, ale zaliczam tę książkę do tego samego działu, co Igrzyska, czy "Książki, które mentalnie dały ci po twarzy, spowodowały trwały uszczerbek na zdrowiu twojego światopoglądu, sprawiły, że znienawidziłaś ludzkość bardziej niż cokolwiek innego i sprawiły, że płakałaś przez dobre półtorej godziny po przeczytaniu ich". Dziękuję. Idę się zamęczyć.
A tak poważnie, to uznaj to za komplement, bo moja wena twórcza na czytanie/oglądanie czegokolwiek umarła i to właśnie Twój tekst w jakiś pokrętny sposób mi ją przywrócił.
Pozdrawiam :)
Freyja
Również mocno spóźniona (no dobra, cały tydzień), ale wreszcie mogę skorzystać z kilku wolnych dni i coś odskrobać:D
UsuńNie martw się, nie jesteś sama. Mi też jest smutno kiedy piszę o igrzyskach, ale potem ile mam zapału do pisania drugiego opka i trzeciego, którego nie wiem, kiedy zacznę publikować xD.
Nie podobała mi się Lavender "słodka-idiotka" Brown, dlatego zrobiłam z niej Lavender "maszyna-do-zabijania" Brown. Myślałam, że nie wypali, ale po twojej opinii na ten temat spojrzałam na to z nieco innej strony:)
Właściwie to rozdział napisałam po przeczytaniu książki Kinga (Wielki Marsz, tak dokładniej), która tak zniszczyła mi światopogląd, że w ciągu kilku godzin dopisałam do dwóch pierwszych akapitów całą resztę xD.
Naprawdę dziękuję za komentarz i pozdrawiam:)
No widzisz, ja też z dużym opóźnieniem XD W piątek tylko dodałam rozdziały u siebie na obu blogach i od tamtej pory w Internetach bywam sporadycznie ;_;
UsuńNo to ja czekam na rozdziały u Ciebie, bo zaglądam już chyba codziennie głodna nowości :D
Czekam cierpliwie, coś Twojego jest zawsze mile widziane :D Ale też tak mam, że nieraz wystarczy pomysł zarzucić, jakiś klimat poczuć i zapału do pisania mam masę po prostu - póki co tak się dzieje z Gud med oss, a jeśli chodzi o bloga potterowskiego, to bardzo się cieszę, że jestem 10 rozdziałów do przodu, bo ostatnio tak mnie mój Bernhard pochłonął, że mam absolutne zero weny do pisania o bliźniakach XD
Lavender jest super - propsy :D
A tak naprawdę, to zebrałam się, żeby Ci odpisać w głównej mierze dlatego, że czytałam X lat temu Wielki marsz i to jest wspaniała książka - mnie tak zamo zmieniła mózg w miazgę i zniszczyła światopogląd. I chciałam Ci polecić Metro, o którym pisałam - bo to książka z gatunku właśnie takich mózgo- i światopoglądozgniataczy. Naprawdę wyłam jak bóbr po przeczytaniu tego, pomimo, że książka sama w sobie jest raczej średnia - typowo rosyjska, czyli masa przemyśleń i filozofii, a mało akcji, ale końcówka... Ostatnie strony dają człowiekowi tak po twarzy, że ja już nigdy nie spojrzałam na ludzkość tak samo. Ale dobra, nie marudzę już XD
Cieszę się, że pisanie Ci idzie, bo czekam z niecierpliwością <3 No i powiem też szczerze, że czekam aż wpadniesz do mnie - ale nie poganiam, bo wiadomo, że każdy ma swoje życie, nie? :D Ale pomyślałam sobie, że zamarudzić nie zaszkodzi ;p Chyba mnie za to nie zjesz, nie? :D
Pozdrawiam :)
Dziękuję:3
OdpowiedzUsuńAjaaaaj, wszystko przeczytałam dzisiaj (tj. od początku rozdziały) i jeeeej! *O* Czekam niecierpliwie, bo ochach, HP i HG. ♥ Łapaj obsa a ja czekam na nowy (jak już napisałam :D)!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam:)
UsuńJejku, rozdział jest cudowny. Przeczytałam wszystko w niecałą godzinę, piszesz naprawdę świetnie. No i miło zobaczyć swój szablon na jednym z ulubionych blogów (: Następnym razem będę komentować dłużej,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i całuję,
Silence
Dziękuję:3 To jest tak boski szablon, że aż nie mogę się na niego napatrzeć, świetny jest^^
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam:)
Wow! Połączenie "Pottera" i "Igrzysk"? Super! Chyba masz nową fankę XD
OdpowiedzUsuń