Może najpierw chwilka wstępu, w końcu muszę się wytłumaczyć.
Nie, to nie jest kolejny rozdział- ten się jeszcze pisze:)
Nie, to nie jest kolejny rozdział- ten się jeszcze pisze:)
Napisałam to po przeczytaniu "Igrzysk Śmierci", czyli wczoraj około północy.
Moja główka uroiła sobie coś i pomyślała "A gdyby Igrzyska inaczej się skończyły?"
Moja główka uroiła sobie coś i pomyślała "A gdyby Igrzyska inaczej się skończyły?"
I tak właśnie czytacie oto miniaturkę (inaczej nie mogę tego nazwać, niestety).
Było to dla mnie wyzwaniem, bo szczerze mówiąc po raz pierwszy piszę narracją trzecioosobową, ale mam nadzieję, że się połapiecie w tym.
Enjoy!
***
Grzmot po raz ostatni podczas igrzysk sygnalizuje śmierć trybuta. Katniss Everdeen
spogląda w niebo z wyraźną ulgą. Wygrali igrzyska. To niewiarygodne, że oboje
wracają do domu. Będą mogli być razem już na zawsze.
Dłuższa chwila bez żadnej reakcji utwierdza ją w przekonaniu, że coś jej się
nie zgadza. Przecież zasady jasno określają- zwycięży para, która zostanie jako
ostatnia na arenie, a reszta trybutów będzie martwa.
Spełnili warunki, więc dlaczego nic się
nie dzieje? Wszystko robi się powoli niespokojne. Na arenie nie jest
bezpiecznie. W każdej chwili może napaść na nich po raz kolejny stado zmiechów,
albo wybuchnie pożar, który strawi wszystko na swojej drodze.
Nagle da się słyszeć głos komentatora Claudiusa
Templesmitha:
–Ostatni zawodnicy Siedemdziesiątych Czwartych
Głodowych Igrzysk, informuję, że ostatnia zmiana regulaminu została anulowana.–
Oboje spoglądają z zaskoczeniem w niebo.– Zatem życzę wam powodzenia i niech
los wam sprzyja!
To nie miało tak być. Mieli oboje
wrócić do Dwunastego Dystryktu, zamieszkać w Wiosce Zwycięzców. Niestety
nie przeczuwali tego, co chcieli im zafundować organizatorzy. Oni tylko
zapewniali najbardziej widowiskowy i dramatyczny koniec igrzysk w historii… To
koniec nieszczęśliwej pary z Dwunastego Dystryktu.
Oboje dali się nabrać na kolejną
sztuczkę Kapitolu.
Peeta Mellark wstaje z ziemi i powoli
podchodzi do dziewczyny, wyciągając nóż. Czarnowłosa odruchowo wyciąga łuk i
natychmiast mierzy w serce chłopaka. W
Kapitolu wszyscy muszą się po prostu świetnie bawić, stwierdza Katniss w
myślach ze złością za tą jawną niesprawiedliwość.
Zanim się orientuje, nóż Peety
wylądował z jeziorze. Opuszcza łuk i cofa się od niego nieznacznie. Karci się w
duchu za takie prymitywne myślenie; nie mógłby tak postąpić, jak ona właśnie
chciała przed momentem.
Blondyn kuśtyka do niej i podaje jej
łuk i strzały.
–Nie wahaj się– protestuje.– Śmiało.
Nie mam zamiaru czekać na kolejny pomysł organizatorów.
Nawet
nie chciał myśleć, co tym razem wymyśliłby Seneca Crane. Zapewnie coś
widowiskowego, jak deszcz gończych os, albo powódź. Nasłałby nawet Armagedon na
nich, aby tylko spodobało się to Kapitolowi. Dla nich na pewno nie byłoby to
przyjemne.
–W
takim razie ty mnie zastrzel– próbuje wcisnąć mu w ręce łuk, ale on się opiera.
Nie chce jej zabić, aby żyć z poczuciem winy do końca życia. Najchętniej
wróciłby razem z nią do Dystryktu, aby wieść spokojne życie, bez kolejnego
widma igrzysk i bez oglądania śmierci kolejnych trybutów. Jednak wie, że to
jest niemożliwe.
Chciałby
mieć przy sobie garść jagód łykołaka. Załatwiłyby sprawę w mgnieniu oka i
zupełnie bezboleśnie. Tak samo, jak zabił Liszkę. Katniss wróciłaby bez
problemów do swojej rodziny, która szczerze ją kochała.
W
końcu oboje wyrzucają łuk w jezioro, kończąc tą absurdalną kłótnię. Żadne z
nich nie jest zdolne zabić drugiego. Za bardzo się kochają.
–W
takim razie jaki mamy plan?– pyta, ale Katniss nie odpowiada. Bierze go pod
rękę i oboje idą do lasu. W głowie ma już opracowany plan, ale nie dzieli się
nim. Organizatorzy przecież mogliby zapobiec temu, co się stanie. Tego bardzo
by nie chciała.
Wreszcie docierają na miejsce. Było
bardzo źle. Z Peety powoli ucieka życie, a iskierki w jego oczach przygasają.
Mają niewiele czasu.
–To już niedaleko– mówi Katniss z
troską w głosie, gładząc chłopaka po policzku.– Wytrzymasz?
–Wytrzymam– uspokaja ją. Już wie, gdzie
idą. Sam o mały włos nie zginął próbując uciec przed ognistymi bombami.
Od
początku igrzysk podziwiał jej upór i chęć udowodnienia Kapitolowi, że nie jest
kolejnym pionkiem w igrzyskach. Te Igrzyska dzięki Dziewczynie Walczącej z
Ogniem będą niezapomniane.
Słysząc odpowiedź, Katniss uśmiecha się
smutno. Wchodzą na obszar pola rażenia armaty. Mają zaledwie pół minuty, zanim czujnik
zauważy obecność człowieka na obszarze. Trzydzieści sekund to wystarczająco
dużo.
Oboje
ze smutkiem spoglądają na siebie. Ostatni ich pocałunek pełen jest namiętności
i miłości. Skoro to ich ostatnie chwile życia, postanawiają je przeżyć jak
najlepiej. Zapominają o tym, że są na arenie, że za chwilę ich nić życia
zostanie przecięta, a Śmierć przyjdzie do nich, aby zabrać w ostatnią drogę.
Drogę, którą wybiorą się już sami. Zapomną w końcu o Dystrykcie Dwunastym, o
Igrzyskach, Strażnikach Pokoju… o wszystkim, co ich spotkało w zbyt krótkim
życiu. Być może zapomną o sobie. Lecz nikt nie zapomni historii nieszczęśliwych
kochanków z Dwunastego Dystryktu.
Historii,
która będzie zarodkiem przyszłej rebelii.
Wtuleni
w siebie oczekują na wybuch armaty, który po pewnym momencie w końcu nadchodzi.
Obserwują kulę ognia, która z dużą prędkością leci ku nim. Nawet głos
Templesmitha, który oznajmia, że zostają zwycięzcami Siedemdziesiątych
Czwartych Głodowych Igrzysk nie zatrzymuje reakcji łańcuchowej. Bomba wybucha
kilkanaście metrów przed nimi, odrzucając ich na odległość dziesięciu metrów.
Rozlegają się dwa grzmoty, zwiastujące powodzenie planu.
Natychmiast
przylatuje poduszkowiec, który zabiera ich na pokład, aby uratować choćby
jednego z trybutów. Ale jest już za późno– oni odeszli do lepszego świata.
Obserwują
z ziemi poduszkowiec, który leci w górę i znika z ich oczu. Po chwili zza drzew
wyłaniają się pozostali polegli trybuci. Rozpoznają prawie wszystkich– od
Marvela z Dystryktu Pierwszego, przez Liszkę z Piątki, aż po małą Rue z
Jedenastki.
Wszyscy
uśmiechają się do nich, machają rękami. Dusze wszystkich stały tutaj, aby
powitać już nie wrogów, ale osoby, które tak jak one, zginęły z ręki os gończych,
tak jak Glimmer, albo Tara– dziewczyna z Dystryktu Czwartego, albo pod Rogiem Obfitości.
–Widzę,
że Dwunastka także poległa– mówi typowym dla siebie tonem Clove z Dwójki.
–Wszyscy
trybuci polegli– odpowiada Katniss.– My byliśmy ostatni.
Zapada
cisza wśród trybutów. Rue patrzy w przerażeniu na parę z Dwunastki, natomiast
Tresh stojący obok niej uśmiecha się do nich z zadowoleniem. W końcu oszukali
wszystkich organizatorów.
–Nie
ma zwycięzcy?– pyta Rose z Dziesiątki, a oni odpowiadają przecząco.
–No, no, no…– Kręci głową Caton.– Kto
by pomyślał, że Dziewczyna Walcząca z Ogniem zniszczy całe Igrzyska… Chylę
głowę– chwali Katniss, co przyprawia ją o głębokie zdumienie.
Wbrew jej obawom, że
Cato będzie chciał ją zabić - o ile można zabić kogoś, kto nie żyje- za to, co zrobiła
mu na igrzyskach. Kiedy nic im już nie grozi, nie widać sensu dalszych kłótni. Jakie to ma teraz znaczenie, kto kogo zabił na
arenie? Wszyscy byli w tej samej sytuacji.
–Chyba już na nas pora– stwierdza Liszka,
kładąc dłoń na ramieniu chłopaka z jej dystryktu.– Jesteśmy już wszyscy.
–Co?– pytają Peeta i Katniss, co
doprowadziło do śmiechu resztę trybutów.
–Myśleliście, że zostaniemy tutaj na
zawsze?– odzywa się Glimmer, oglądając z dezaprobatą pobliskie drzewa.– Mam dość
tego przeklętego lasu. Idźmy już…
Wreszcie ruszają w drogę ku zakończeniu
areny. Nikt nigdy nie zastanawiał się, co jest na obrzeżach areny. A może to
była dobra droga do ucieczki z tego piekła, które zorganizował Kapitol?
Peeta z wciąż poczuciem winy postanawia
porozmawiać z Liszką. Nie chce odchodzić z nieczystym sumieniem spowodowanym przyczynieniem
się do jej śmierci. Na moment odchodzi od Katniss i wita się miło z rudowłosą.
Ta spogląda na niego i mówi:
–Chyba wiem, dlaczego chcesz
porozmawiać ze mną. Chodzi o te jagody?
–Tak. Chciałem przeprosić za to. Nie
wiedziałem, że są trujące– tłumaczy się wbijając wzrok w ziemię.
Niepodziewanie słyszy krótki śmiech.
Liszka spogląda na niego i jednocześnie obejmuje ramieniem.
– Nie przejmuj się. Cieszę się, że
zginęłam z powodu jagód, a nie z ręki Catona.– Patrzy na wysokiego chłopaka
z Dwójki, który piorunuje ją wzrokiem i dodaje: –Wybacz Cato, ale łykołak jest
mniej bolesny. W każdym razie nie mam za co być zła.
Wyraźnie radośniejszy Peeta wraca do
Katniss, która rozmawia zawzięcie z Rue. Dziewczynka z Jedenastki przypomina
Katniss jej młodszą siostrę, Prim. Aż do końca areny rozmawiają o ich poprzednich
życiach w dystryktach.
W końcu docierają do nieczynnego pola
siłowego. Każdy przechodzi przez nie, aż w końcu zostają we dwoje.
–Jesteś gotowa?– szepce.
–Na wieczność z tobą? Oczywiście–
odpowiada i równocześnie przekraczają barierę.
***
Także, no, więc... Jak się spodobało? Może nieco krótkie, ale nijak nie mogłam tego przedłużyć. Cóż, początkowo myślałam, że będzie+/- 600 słów, ale udało mi się napisać aż *fanfary* 1252 słowa;__;
Oglądał ktoś "Podróż do wnętrza ziemi"? Podczas oglądania filmu okazało się, że:
Josh płacze= ja płaczę ;___;
Pozdrawiam:)
Nie ma to większego związku z opowiadaniem, ale ten art chwycił mnie po prostu za serce;__;
tylko jedno słowo pisane na caps looku
OdpowiedzUsuńŚWIETNE
Dziękuję:)
UsuńWpadłam tu przypadkowo, ale coś mnie ciągnęło, żeby zacząć to czytać, a potem już nie mogłam się oderwać. Ta miniaturka jest genialna! Piękna, smutna i jednocześnie zabawna. Świetny pomysł ^^
OdpowiedzUsuńCudowne.
OdpowiedzUsuńTylko nie wiem czy to bląd, czy specjalnie, ale igrająca z ogniem :-)
Coś innego ?
OdpowiedzUsuńCudownie !
Zapraszam do mnie.
historia-dedykowana-wam.blogspot.com
Świetne, super piszesz, a zainteresowanych tematyką Igrzysk zapraszam do mnie :) -------> http://igrzyskasmierciinnahistoria.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSzukając pewnej nazwy trafiłam na tę stronę. Jestem OGROMNĄ fanką Igrzysk i coś mnie pociągnęło, żeby to czytnąć. Miałam opuścić stronę, ale z każdym zdaniem to był coraz bardziej ciekawsze. Na koniec myślałam, że jakimś cudem wrócą na ziemię, ale zdałam sobie sprawę, że przecież to było by to samo zakończenie tylko inaczej rozegrane, a tobie chodziło o inny koniec. Jednak brakło mi reakcji Gala i coś w ty stylu. Nienawidzę jak umierają główni bohaterzy i jeszcze tych co tak lubię. Jednak zakończyłaś to cudownie. Naprawdę szczęście w nieszczęściu. (Ale w filmie, lepsi żywi) ;)
OdpowiedzUsuń50 year old Help Desk Operator Taddeusz Gallo, hailing from Vanier enjoys watching movies like Not Another Happy Ending and Cycling. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a Ferrari 250 GT SWB Berlinetta Competizione. Zobacz wiecej informacji
OdpowiedzUsuń