29 listopada 2013

Prolog.

            Po kolejnej nocy, podczas której śnili się wszyscy, którzy dotychczas coś dla mnie znaczyli, a zginęli wierząc ideom Dumbledore`a, otwieram oczy. Zaczyna się kolejny dzień w moim więzieniu. W miejscu, które było ostoją
bezpieczeństwa przez sześć lat mojej nauki. Hogwart, niegdyś majestatyczny i tajemniczy w każdym kącie średniowiecznego zamku, teraz okazał się szkołą czarnej magii, przeznaczoną dla uczniów wyłącznie czystej krwi. Niewielu zostało mugoli, czarodziejów półkrwi i mugolaków; większość została zlikwidowana. Nikt nie miał najmniejszych szans na ucieczkę z tego piekła. Na mapie świata została Wielka Brytania; reszta kontynentów tak po prostu zniknęła, tyle zdołałam usłyszeć od śmierciożerców.
            Wstaję z łóżka i wkładam ubranie, które leży złożone starannie w kostkę w rogu łóżka. W pokoju nie ma żadnego okna; samo pomieszczenie w sobie jest bardzo surowe. Stoi tu tylko łóżko, a na chłodnej, wręcz lodowatej podłodze leży stos równo ułożonych książek. Wielkie, masywne drzwi są zamknięte jakimś wymyślnym zaklęciem; nawet gdybym znała formułkę przeciwzaklęcia, nic bym nie wskórała, gdyż nie posiadam różdżki. Została zabrana mi zaraz po zwycięstwie Voldemorta.
            Nie wiem, ile tu siedzę. Tydzień, miesiąc, osiem miesięcy? Nie mam pojęcia. Nie mam kontaktu z żadną z osób, która została tu uwięziona tak samo, jak ja. Możliwe, że już nie żyją… Tylko jaki cel był naszego uwięzienia, jeżeli mielibyśmy natychmiast zginąć? Nie… Voldemort nie zrobiłby tak. On jeszcze bardziej pogrążyłby byłego dyrektora Hogwartu oraz wiernych jemu. On czeka, aż zwątpimy.
            Drzwi do pokoju otwierają się, a do pomieszczenia wschodzi Yaxley, teraz już bez maski, zresztą, po co mu ona, skoro nie ma przed kim się ukrywać? Mężczyzna każe mi wyjść na korytarz trzymając w pogotowiu różdżkę. Robię, co mi każe i po raz pierwszy od bardzo dawna znajduję się poza tym klaustrofobicznym pomieszczeniem. Z różdżką wetkniętą pomiędzy łopatki, idę po lochach, wspominając wszystkie przyjemne chwile podczas mojej edukacji tutaj. Z drugiej strony zastanawia mnie powód, dla którego wyszłam z mojej celi. Może to dzisiaj nadszedł dzień, w którym stałam się bezużyteczna dla Voldemorta?
– Dokąd idziemy?  pytam Yaxleya, lecz on nie odpowiada.
Całą drogę idziemy w milczeniu, aż do Wielkiej Sali. Gdy tylko wchodzę do niej, dochodzę do wniosku, że w całym zamku tylko to miejsce zostało w niezmienionym stanie. Wysokie sklepienie jest upstrzone gwiazdami, a pod nim świece świecą się tak samo, jak siedem lat temu, gdy po raz pierwszy przekraczałam progi szkoły.
           Yaxley prowadzi mnie do stołu na końcu sali i sadza przy stole, gdzie rezydują Gryfoni. Tylko teraz jest ich jakby… mniej, tak samo jak Puchonów i Krukonów. Za to uczniów Slytherinu przybyło. I to znacznie.
Za katedrą dyrektorską siedzi Dolores Umbrigde, we własnej osobie, a jakżeby inaczej. Dalej mierzy swoim złośliwym wzrokiem każdego ucznia i uśmiecha się jadowicie. Z kadry nauczycielskiej nie zauważam nikogo, kto mnie dawniej uczył, z wyjątkiem rodzeństwa Carrow, którzy zaprowadzili istny terror, gdy byłam w szóstej klasie oraz…
– Profesor Snape?  szepczę do siebie zszokowana.
Fakt, Profesor eliksirów, tudzież Nietoperz, bądź Naczelny Postrach Hogwartu przeżył Bitwę o Hogwart, ale to, że nadal jest śmierciożercą, nie przyszło mi do głowy. Może nie miał już po prostu o co walczyć, skoro Voldemort zabił jej miłość z czasów szkolnych- Lily, a także jej syna, którego miał chronić? Zaczyna mi się robić smutno z jego powodu. Jego życie to była i jest nadal tragedia pomyłek. I to tylko przez to, że za bardzo był zapatrzony w kogoś pozbawionego nosa. Przez tą samą osobę moje zaczyna wyglądać tak samo.
            – Ginny?
Odwracam się na dźwięk mojego imienia, a obok mnie staje Ron, mój brat, a zarazem przyjaciel Harry` ego. Obok niego idzie Hermiona, prowadzona przez Bellatrix Lestrange,  blada i zmartwiona. Oboje siadają obok mnie, a chwilę potem dołącza Neville. Ostatecznie przy stole zasiadają wszyscy uczniowie, którzy uczyli się tu chociaż rok za czasów Dumbledore` a. Gdy wreszcie robi się spokojnie, ze swojego miejsca wstaje Umbrigde i zaczyna mówić o „Mrocznych Dniach”, które zakończyły się w dniu Bitwy o Hogwart.
            – Aby godnie uczcić rocznicę tego radosnego dnia, postanowiliśmy urządzić wśród uczniów Hogwartu Głodowe Igrzyska!  oznajmia radośnie, a dwanaście ogromnych kul wypełnionych złożonymi kartkami materializuje się obok niej.  W tych kulach znajdują się wszystkie imiona i nazwiska uczniów Hogwartu, a wśród nich są nazwiska dwudziestu czterech czarodziejów, którzy stoczą na specjalnej arenie bój na śmierć i życie wraz z mugolami z zaprzyjaźnionego państwa Panem!
            Powiedziała to takim radosnym tonem, jakby wizja zabijających się uczniów napawała ją radością. Wzdrygam się mimowolnie. Ron to zauważa i obejmuje mnie ramieniem. On też się boi; to jasne jak słońce: my będziemy pierwsi.
            – Zaczynajmy losowanie! Niech los wam sprzyja!
            Wkłada rękę do pierwszej kuli opatrzonej herbem Gryffindoru i wyjmuje kartkę.
            – Pierwszym trybutem zostaje… Hermiona Granger!

***

Witam! 
Nie mam pojęcia, czy spodoba wam się moje nowe opowiadanie, czy pisanie tego jest warte świeczki. Pisanie tego przynosi mi satysfakcję, trochę radości i pozwala mi uciec odrobinę od rzeczywistości. Może prolog jest mało wyczerpujący, nic nie wnoszący, albo zupełnie bez sensu (tym bardziej, że połączyłam  opowieści łącznie w dziesięciu tomach), więc trochę krytyki i pomysłów mi nie zaszkodzi. Enjoy!

5 komentarzy:

  1. Nie rozumiem twojego niezadowolenia- twój prolog jest wspaniały! Połączyłaś ze sobą moje dwie ulubione serie: HP i HG, więc na pewno mi się spodoba ;>. Zaczęłaś ostro- przygnębiła mnie wizja Hogwartu po przegranej wojnie czarodziejów, ale to pasuje do klimatu. Umbridge świetnie się dopasowała do roli Effie, niech jeszcze powie: I niech los zawsze Wam sprzyja! i będzie pefectto :D. Jestem ciekawa jak to wszystko będzie wyglądać, w sensie, ogarnęłam bohaterów i widzę, że czasy dwóch serii sie na siebie nałożą- czyli Hermiona, Ginny, Ron i reszta będą się bić z Peetą i Katniss. Oby leciały ofiary, czyli Ron ginie *_* (strasznie go nie lubię :P). Faktycznie, trochę było króciutko, ale to prolog, więc to normalne. Styl masz bardzo ładny, też chciałabym tak pisać <333. Raz ujmując twoje opowiadanie mnie bardzo zaintrygowało, świetny pomysł, świetna realizacja- wszstko na plus :D. Obserwuję, czekam na nn :*
    Pozdrawiam, dużo weeeny życzę :*
    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  2. Stara, to jest świetne. Dziś powiem tylko tyle, bo już ledwo patrzę na oczy, ale jutro się zrywam wcześniej ze szkoły, to wyprodukuję Ci ultradługi komentarz *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, jestem. Kurna, to jest super crossover. Z resztą, każda historia przeniesiona w AU Pottera jest super, ale tu Ci się udało wyjątkowo. Fajnie, że piszesz w pierwszej osobie i czasie teraźniejszym - to podkreśla klimat znany z Igrzysk. Kurczę, mimo, że fragmencik jest krótki, to wyszedł Ci tak zgrabnie, że aż szkoda słów :) Umbridge zdecydowanie trafia w rolę, nawet z tym swoim różowiastym strojem znanym z książek pasuje do Effie - tylko takiej zdecydowanie bardziej podłej i mniej naiwnej. Mam nadzieję, że czarodziejom zabiorą różdżki, tak swoją drogą? Bo w innym wypadku trybuci z Panem nie mieliby szans :< I w ogóle, jak to ma być, przeżywa tylko jeden trybut, jak w oryginalnych Igrzyskach? Och damn, tylu rzeczy jestem ciekawa, aż mną targa, żeby się dowiedzieć co dalej! :)
      W ogóle, bardzo lubię takie alternatywki z rodzaju: co by było, gdyby Voldemort jednak wygrał? - więc tu jest kolejna fajna kwestia, nie przesadzona i zaciekawiająca. No Holender jasny, zaczynasz kolejną świetna historię jak sądzę, cóż ja mogę rzec? :) Pozostaje mi tylko zazdrościć, że Tobie ruszenie z nowym blogiem poszło o wiele lepiej, niż mnie :D I pogratulować jednocześnie:)
      Dobra, wczoraj miałam więcej do powiedzenia ;_; przespałam się, poszłam do szkoły i wyleciało mi z głowy ;_; następnym razem będę komentować od razu :<
      No cóż, pozostaje mi czekać na nowy rozdział. I jeszcze raz - to jest prze-świet-ne! <3
      Pozdrawiam serdecznie i życzę Wena :3
      Freyja

      Usuń
  3. Kobieto Ty jesteś GENIALNA! *o*
    Oryginalność jest ukazana w różnych wersjach, ale Ty aż przekroczyłaś wszystkie jej granice ;3
    Przyciągnął mnie sam tytuł i aż si zdziwiłam. Co? Igrzyska w Hogwarcie?
    Na dodatek piszesz takim lekkim, przyjemnym stylem. Strasznie mi się spodobało <3
    Uhh, głupia różowa landryna :/ kto jak kto, ale on aż musiała wrócić :/
    Ciekawa jestem, co się stało z Harrym, to logiczne, że go nie było w Wielkiej Sali, ale nie wyjaśniłaś, gdzie się podział.. może zabił go Voldemort, a może grasuje za murami zamku i daje innym nadzieję? Chociaż, on bez Hermiony i Rona to władowałby się w jakieś kłopoty, próbując kogoś uratować.. no nic :3
    Nienawiść do Gryfonów, ahh mimo tego, że jestem Ślizgonką trochę mnie wkurza, okazywana w takim ogromie. Cóż.. to w końcu Umbridge.
    I co dalej? Hermiona żyje? Będzie Peeta i Katniss, czy ktoś inny na arenie? :-:
    A poza tym przeżyje tylko jedna osoba? Czy może uda się uratować więcej? Kto zginie? :-: Tylu rzeczy jestem ciekawa! *o*
    Biegnę do kolejnego!
    Btw. Życzę ogromu weny i chęci do pisania tej historii! :3
    ~ http://no-rules-in-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejne fajne połączenie fandomów :D Jak znajdę czas to nadrobię rozdziały!
    PS Zapraszam do mnie ;)
    http://jacksparrow-inlove.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz:)